5 kroków do małej ilości przedmiotów - minimalizm w praktyce

W ramach wstępu do pisania o moim podejściu do zmniejszenia ilości rzeczy, chcę Ci trochę opowiedzieć jak to przebiegało u mnie. Cały proces zajął mi około 2 lata (lub nawet trochę więcej, ale nie pamiętam już dokładnie). W ramach tego tzw. "zmniejszania" pozbyłam się około 50% wszystkich rzeczy, jakie miałam. Wyrzucając, oddając i pozbywając się, doszłam do kilku wniosków, które w części pokrywają się z tym, co mawiają tzw. guru minimalizmu, co chyba tylko dowodzi, że ma to trochę sensu. A są one następujące:

MNIEJ PRZEDMIOTÓW = WIĘCEJ PRZESTRZENI NA SPRAWY WAŻNIEJSZE

Pozbądź się wszystkiego, co zagraca Twoją przestrzeń. Serio. Każda rzecz, która Ci wadzi, jest niepotrzebna, nie korzystasz z niej, albo robisz to raz na rok, powinna opuścić miejsce, w którym przebywasz. Ja traktuję moje 38 metrów z dużym szacunkiem i zauważam, że im mniej rzeczy mam na widoku, tym bardziej lubię to miejsce i przebywanie w nim. Często ciężko jest dostrzec, że przedmioty bezsensownie skupiają naszą uwagę, musimy poświęcać im swój czas, dbać o nie i tak dalej. I to cale dbanie jest super, pod warunkiem, że dotyczy przedmiotów, które są absolutnie ulubione, potrzebne, dają Ci radość i tak dalej. Ja przeprowadziłam prosty eksperyment: przy każdym sprzątaniu (oraz każdym zakupie czegoś nowego) za konieczność uznaje pozbycie się czegoś z moich zasobów. Przeglądam więc po kolei szafy, szuflady i zastanawiam się czy dany przedmiot jest mi w ogóle potrzebny, czy nie kupiłam go przypadkiem pod wpływem naiwnej reklamy albo recenzji znanej blogerki. Jeśli wniosek jest mało klarowny ("hmm, a może jednak zostawię... ale w sumie to nie wiem"), to już zapala mi się w głowie czerwona lampka pt. że ta rzecz pewnie prędzej czy później będzie musiała odejść ;-)



RÓB WIĘCEJ MAJĄC MNIEJ

To działa jakoś tak magicznie, że gdy masz mniej rzeczy, durnostojek, niepotrzebności na półkach i szmatek, które ukrywają przed Tobą Twoją super garderobę, automatycznie stajesz się bardziej kreatywna/y. Zaczynasz szukasz opcji, wykorzystujesz posiadane przedmioty na inne sposoby, bardziej efektywnie spędzasz wolny czas. Uwolnienie się od nadmiaru skutkuje zwykle (a przynajmniej tak podziałało na mnie), bardziej strategicznym podejściem do wolnego czasu. Zaczynasz bardzo doceniać wszystko co masz, w tym cały ogrom możliwości tego, co możesz robić, gdy nie musisz ogarniać 10 rundy prania, ścierania kurzy z wystawki figurek i łączenia w parę setnego zestawu skarpetek. Zachęcam do korzystania z dobrodziejstw miast i nie tylko; jest kupa fajnych rzeczy do robienia, są offowe kina, są książki (papierowe i na kindle'a), jest setka muzeów, tysiąc dyscyplin sportowych i sporo znajomych, do których można pójść na kolację.


ZAJRZYJ WSZĘDZIE

Każdy z nas ma słabość do czego innego. Jedni kolekcjonują buty, inni mają wielki zbiór przyrządów kuchennych albo kosmetyków. Bez względu na to, do której grupy przynależysz, przeglądnij wszystkie zakamarki swojego lokum. Ja na przykład ostatnio odkryłam szafkę z gadżetami małego majsterkowicza, po czym uznałam, że różne metalowe dziwne elementy raczej nie są niezbędne, skoro nawet nie pamiętam do czego miałyby służyć. Odeszły więc w siną dal. Podobny los spotkał wnętrze szafki z kuchennymi akcesoriami,
Chyba nie muszę dodawać, że rzeczy zniszczone, zepsute, takie których i tak nie zamierzasz naprawiać, wyjeżdżają, prawda? ;-) Tak na przykład było z moją torebką z Parfois, która praktycznie od nowości miała zepsuty zamek. Trzymałam ją pod pretekstem "przecież naprawię" chyba ze 2 lata, aż do momentu, gdy stwierdziłam, że już i tak mi się nie podoba, więc nie ma sensu inwestować w jej reperację.


POZBĄDŹ SIĘ MYŚLI, ŻE DROGIE RZECZY MUSZĄ ZOSTAĆ

Do niedawna pokutowało u mnie przekonanie, że rzeczy, na które wydałam sporo pieniędzy powinny ze mną zostać. Uzasadniałam to faktem, że "hej, przecież nie odzyskam środków, które zainwestowałam, musiałabym sprzedać ze znaczną stratą" i tak dalej. Moja odpowiedź brzmi: no i co z tego? Kasy, którą wydałaś/wydałeś i tak nie odzyskasz przez korzystanie z takiego przedmiotu, więc również dobrze możesz się go pozbyć nawet za połowę pierwotnej ceny i... być o te pieniądze na plusie. Ja w ten sposób przywiązywałam się do flakonów perfum, niebieskich butów Melissa z kokardą, torebki Michael Korsa w fuksjowym kolorze, który nijak nie pasuje już do mnie i mojego obecnego stylu i tak dalej. Te wszystkie rzeczy muszą wyjechać. Nie lubię ich, już do mnie nie pasują, zajmują miejsce w moich szafach i moją uwagę. Po zrozumieniu, że raz wydanej kasy już sobie nie zwrócę, uznałam, że z ulgą się ich pozbędę, a w przyszłości będę uważniej przyglądać się wydatkom. Mam bowiem wrażenie, że w tym całym minimalistycznym stylu życia, pewną pokusą i zagrożeniem jest ślepe podążanie za zasadą "mniej, a lepszej jakości". Ja chyba też byłam jej niewolnikiem, myśląc sobie, że te przedmioty markowe/drogie/jakaś-kolejna-wymówka idealnie z nią współgrają i dlatego powinnam je zatrzymać. Otóż, jeśli coś nie jest Ci potrzebne i do Ciebie nie pasuje, to nie ma znaczenia ile pieniędzy na to wydałaś/wydałeś.

CO ZROBIĆ Z RZECZAMI, KTÓRYCH CHCESZ SIĘ POZBYĆ?

Metod jest kilka, ja na sobie, a właściwie moich rzeczach, wypróbowałam następujące:
1. Allegro - z uwagi na dość spory wysiłek, jaki trzeba włożyć w sprzedaż przedmiotów za pośrednictwem tego portalu (przygotowanie opisu, dodanie zdjęć, uzupełnienie kilkunastu pozycji formularza) oraz prowizje, które wcale nie są niskie (od wystawienia + od sprzedaży), tę metodę zarezerwowałam i Tobie również doradzam jej użycie dla rzeczy przedstawiających większą wartość. Większą - w moim wypadku oznaczało to ok. 150 zł w górę.
2. Vinted - tu regularnie pozbywałam się garderobianych rzeczy drobniejszych, głównie ciuchów. Całkiem fajna, bezkosztowa opcja. Aczkolwiek czasem trzeba poczekać sporo czasu zanim ktoś się daną sztuką zainteresowanie, często pojawiają się pytania o dodatkowe zdjęcia, wymiary itp. Lepiej być na to przygotowanym :)
3. Zbiórki PCK / kontenery - dużo osób narzeka na to, że rzeczy z tych zbiórek często trafią do lumpeksów. Ja słyszałam jednak, że często jest ot organizowane w ten sposób, iż rzeczy jako takie rzeczywiście trafią do slepów z używaną odzieżą, ALE zysk z ich sprzedaży jej przynajmniej w części przeznaczany na szczytne cele. Więc samo to dla mnie jest już ok i jest to całkiem sensowne rozwiązanie, zwłaszcza, gdy chcecie czegoś pozbyć się szybko.
4. Znajomi / rodzina - jeśli oddajecie coś, co Waszym zdaniem może przypaść do gustu komuś z Waszych bliskich , koniecznie zapytajcie czy dana osoba przypadkiem by tego "cosia" nie chciała. Ważne: nie należy wciskać nikomu nic na siłę, ani tym bardziej obrażać się jeśli dana osoba odmówi, bądź nie będzie z danej rzeczy korzystać. Wasza rola i droga tego przedmiotu jako waszej własności zakończyła się z chwilą przekazania go dalej. Wyluzujcie więc. To podobnie jak z prezentami: nie można oczekiwać, że obdarowany będzie nimi tak samo zachwycony jak darczyńca w chwili zakupu. Choć oczywiście fajnie jeśli tak właśnie się wydarzy.
5. Śmietnik - to opcja dedykowana przedmiotom, które są w bardzo złej kondycji i nie ma z nich już żadnego pożytku. Większość rzeczy może jednak mieć jeszcze swoje drugie lub jeszcze kolejne życie, więc zastanów się zanim wyniesiesz na śmietnik cokolwiek, mając z tyłu głowy, że prawdopodobnie trafi to na wielką górę na wysypisku i dodatkowo zanieczyści naszą planetę.



0 komentarze:

Prześlij komentarz